A gdyby tak zniknąć? Na dzień lub dwa – na więcej pewnie nie
dam rady. Wyłączyć telefon, komputer, uciec od wszystkiego i wszystkich.
Zamknąć się w domu z dobrą książką, zapasem jedzenia i odpocząć. Dałoby się?
Jak szybko ludzie zaczęliby mnie szukać – znajomi, przyjaciele… Najszybciej
pewnie chłopak. Ten stres kiedy ukochana osoba nie daje znaku życia…
„Ukochana osoba” – brzmi dumnie, prawda? Ale czy szczerze?
Czy to określenie jest na pewno właściwe?
Czasem zastanawiam się czy nie oszukuję sama siebie. Mam nadzieję, ze
nie, ale boję się tego. No bo co jeśli? Wszystko w co wierzyłam, o czym
mówiłam, o czym myślałam – wszystko to zniknie, będzie kłamstwem, bzdurą.
Za dużo się przejmuję. Za bardzo chcę uszczęśliwić
wszystkich naokoło. Nie umiem być egoistką, chociaż czasami dobrze by mi to
zrobiło. Tak bardzo chciałabym ludziom oszczędzić tych wszystkich smutków i
problemów – wiem jak bardzo niefajne są te uczucia.
Pomagać wszystkim tylko nie
sobie – czy na pewno jestem człowiekiem?
No pewnie, że się da. Na dłuższą metę to trochę nużące, ale takie 4-5 dni zaszycia raz na jakiś czas jest zbawienne. Tak więc nie bój się niczego, śmigaj do biblioteki, potem do sklepu i zaszywaj się śmiało :)
OdpowiedzUsuń